piątek, 25 lutego 2011

Kolejne pożegnanie

29.08.2010
Szliśmy z Robertą i Andreą gadając, podśpiewując, podziwiając piękny poranek i wschodzące słońce, które ukazało przejrzystą rzeczkę i otaczające ją drzewa. Napotkaliśmy dwóch rybaków, którzy pokazali nam w jaki sposób łowią raki (tudzież inne skorupiaki) i zaprezentowali kilka żywych jeszcze okazów już schwytanych... Cieszyli się, że ich praca wzbudziła nasze zainteresowanie. Po jakimś czasie skończyła się jednak sielanka, bo w połowie etapu szlak zaczął prowadzić wzdłuż szosy, w dodatku mocno doskwierał nam upał. Dla przyspieszenia czasu wędrówki zaczęliśmy śpiewać. Włosi byli bardzo ciekawi jak brzmią piosenki po polsku, więc zostałam nakłoniona do odśpiewania polskiego hymnu (który bardzo wpadł im w ucho), a potem i innych piosenek, jednej nawet się nauczyli - tak, zajęło to całą pozostałą drogę, więc nie musieliśmy już dłużej bać się o nudę...;)

Villalcázar de Sirga jest miasteczkiem spokojnym, cichym, sennym... przyjemnym. Z imponującym kościołem oczywiście. Jemy razem obiad, a potem żegnamy się, bo Andrea idzie 6 km dalej dołączyć do przyjaciół. Jutro kończą swoje Camino i wracają do Włoch, a my z Robertą zostajemy w schronisku z sympatyczną niemiecką hospitalerą, z którą rozmawiamy potem o wielu różnych sprawach nieco dłużej i głębiej.

Rano wstajemy bardzo wcześnie i prędko, w ciemnościach, staramy się przejść 6 km dzielące nas od Carrión de los Condes, gdzie chcemy spotkać się z Włochami, którzy o 8 mają autobus do Valladolid, skąd polecą samolotem do domu. Udaje nam się ich złapać, w samą porę by zjeść wspólne śniadanie. I cóż. Kolejne rozstanie. Do tego na Camino trzeba już przywyknąć.

budzi się kolejny dzień

Camino to obcowanie z naturą


hiszpański rybak prezentuje nam swoje zdobycze



"Jeżeli Bóg z Tobą, cóż może Cię zwyciężyć?"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz