piątek, 11 marca 2011

Katharsis

30.08.2010
Za Carrión de los Condes czekały nas długie i nużące 17 km bez żadnego odpoczynku do Calzadilla de la Cueza. Idę wciąż z Robertą, mamy podobne tempo i stałyśmy się swoimi dobrymi towarzyszkami drogi, rozmawia nam się też świetnie na wiele tematów - także tych ważnych i trudnych jak religia, rodzina, związki, życie w ogóle.

Na Camino spotyka się całą masę ludzi różnych narodowości i wyznań - nie tylko katolików. Protestantów, agnostyków, ateistów. Najpiękniejsze w każdym z nich jest ich człowieczeństwo, prostota, miłość, to, że każdy ma własną historię. Tu na szlaku, w atmosferze tolerancji, wzajemnej życzliwości, szacunku i pomocy, wyznanie nie ma znaczenia, przecież w każdym chodzi o to samo. A Bóg i tak jest jeden i ten sam.

Albergue w Calzadilla posiada basen. Wypoczynek przy nim przynosi ulgę po długiej wędrówce w upale. Spotykam tu znów Francuzkę Caroline, której nie widziałam od kolacji w Roncesvalles! Niesamowite spotkać kogoś po tak długim czasie. Jest rzeczywiście tak, jak mówi Roberta - każdy z nas podąża tą samą trasą, a jednak Camino każdego z nas jest zupełnie, całkowicie inne w zależności od tego gdzie się zatrzyma, czy kogo spotka. Każdy z nas ma inne doświadczenia i przeżycia, choć podążamy do jednego celu. A czasem droga jest ważniejsza niż sam cel. Camino jest przepiękną metaforą życia.

Na trasie mijamy się z poznanym w Puente Fitero Hiszpanem z Alicante o imieniu Jaime. Podjeżdża trochę autobusem, bo ma duże problemy z nogami. Mnie, dzięki Bogu, jak na razie omijają wszelkie poważniejsze problemy. W Calzadilla zatrzymali się też Daniel i Claire! Kochani Kanadyjczycy, tak długo niewidziani.

Ciekawe, czy życie w drodze kiedykolwiek by mi się znudziło. Teraz wiem, że nie będę się bała już wyruszyć, że wystarczy tylko się odważyć i ruszyć z domu. Zawsze. Jestem pełna energii i wiary, z głową pełną marzeń o kolejnych podróżach, z chęciami do rozpoczęcia studiów, nauki, pracy, budowania przyszłości. Wraz z Camino zaczęło się dla mnie całkiem nowe życie. Czuję się niezależna i samodzielna, udowodniłam sobie samej, że potrafię. Jednocześnie zrozumiałam też, że nie zmienię swojego charakteru, że zawsze będę trochę nieśmiała, ale to mi w niczym nie przeszkadza. Taka jestem i już. Zaakceptować.

Wieczorem kolacja jak zwykle w międzynarodowym gronie, ale tym razem najniezwyklejsza i najbardziej wyjątkowa. Wzruszająca. Śmialiśmy się, śpiewaliśmy w różnych językach. Oprócz mnie (Polska), Roberty (Włochy), Daniela i Claire (Kanada) i Caroline (Francja), dołączyła do nas hospitalera Judyta (Węgry), Lucie z Francji i Andrea z Niemiec. Judyta śpiewa nam prześliczną piosenkę po węgiersku, z której nie rozumiemy ani słowa, ale brzmi pięknie i egzotycznie. Są piosenki, które znamy wszyscy i wszyscy śpiewają na raz w swoim własnym języku każdy - np. "Panie Janie...", które (ciekawostka!) w pierwotnej wersji językowej zawiera w sobie imię Jakuba i wywodzi się właśnie stąd, z Camino! Śpiewamy też narodowe hymny. W pewnym momencie Daniel zaczyna opowiadać nam o swoim życiu i problemach - z pracą, żoną, synem... Po paru sekundach miał w oczach łzy, prawdziwe łzy... Ma 51 lat i mówi, że drugą połowę życia chce przeżyć inaczej. Dlatego jest teraz tutaj. To takie piękne, takie głęboko ludzkie - tu na Camino nikt nie wstydzi się łez. Tu jesteśmy sobą, prawdziwi i autentyczni. Nie ma po co zakładać maski, nie ma przed kim się kryć... I tak w jednej chwili jest śpiew, potem śmiech, a w kolejnej ten dorosły, silny, 51-letni, stale dowcipkujący mężczyzna ma oczy pełne łez... Było to przedziwne, a jednocześnie piękne i tak bardzo mocne, że wyzwoliło we mnie znów całą falę miłości do człowieka, wiary w jego dobroć i piękno, w czystość jego serca i w mądrość, mimo różnych, często pełnych bólu historii.

wszechobecny hiszpański patriotyzm ;)
fasada jednego z niezliczonych pięknych kościołów na trasie
niebo o wschodzie słońca nie przestaje zadziwiać i zachwycać
ciekawa architektonicznie wioska - domy jakby z mułu, z niebieskimi dodatkami;)
strachy w polu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz