20.09.2010
Wyruszamy bardzo wcześnie, ok. 5:30 w ciemnościach - dziś długa droga. Znów można poczuć to coś niezwykłego i magicznego, tę atmosferę Camino, klimat wolności, przygody i szczęścia. Wszyscy bliscy śpią teraz beztrosko gdzieś daleko, a ja wędruję z plecakiem i latarką przez ciemny, ciemny las, pod upstrzonym gwiazdami czarnym niebem. W ciągu dnia pogoda cudowna - słońce grzeje mocno, niebo jest bezchmurne. Jezioro, zieleń, łagodne pagórki i lasy...Chłonę te ostatnie dni gorącego słońca, bo w Polsce po moim powrocie będzie już chłodnawa jesień. Odpoczywam.
Albergue w Olveiroa urządzone jest w kamiennych budynkach gospodarskich, odnowionych, o okiennicach pomalowanych niebieską farbą. Wygląda uroczo. Trafiają nam się miejsca w osobnym budyneczku - dwuosobowym pokoju z łazienką!;) Trzyosobowy pokój na górze zajęła nasza znajoma, polska rodzina z Krakowa. Jutro też długi odcinek, ale w końcu ujrzę ocean!
21.09.2010
Dziś długo było dość pochmurnie. Droga długa i ciężka, przez spowite mgłą pagórki, wśród wrzosów, żółtego kwiecia i drzew eukaliptusowych. Jej koniec tajemniczo skryty we mgle, doprawdy właśnie tak wyobrażać można sobie drogę na Koniec Świata! W końcu jednak nieśmiałe słońce delikatnie rozprasza gęste chmury a przed nami wyłania się... Ocean! Jego pierwszy widok wprawia nas w euforię. A potem było już tylko coraz bardziej bajecznie. Słońce zatriumfowało w pełnej okazałości, odsłaniając naszym oczom prześliczne położone nad wodą miasteczka - Corcubión i Cee. Ocean jest ogromną przestrzenią, mieniącą się różnymi odcieniami niebieskości, połyskującą w słońcu... Warto było iść te kilka tygodni, by ujrzeć taką nagrodę, prezent od św. Jakuba;) 10 km przed Fisterrą (nazwa Finisterre w języku galicyjskim) ujrzałyśmy cudną plażę. Zboczyłyśmy ze szlaku, rzuciłyśmy plecaki, zdjęłyśmy buty i pobiegłyśmy do wody! Plaża była zupełnie pusta, pełna pięknych muszli, otoczona skałkami... Wreszcie poczułam wakacje! Na skałach zjadłyśmy prawdopodobnie najlepszy lunch w życiu. Na zalanej słońcem plaży nad błękitnym oceanem, z cudownym widokiem, morskim powietrzem, po przejściu niemal 900 km, zwykła kanapka z serkiem topionym i jabłko smakowały wybornie. Widok zapiera też dech w piersiach podczas wkraczania do miasteczka Finisterre - widać zarys latarni morskiej na przylądku, wodę otaczającą go z obu stron, niesamowicie białą plażę, góry w tle, kolorowy port. Po dotarciu do schroniska otrzymujemy "fisterranę" - dowód dojścia aż tutaj.
parę godzin później
Siedzę właśnie na samym Końcu Świata, z poczuciem fantastycznego spełnienia. Dalej już pielgrzym pójść nie może. Na skałach, w otoczeniu turystów i pielgrzymów, za latarnią morską, symbolicznym słupkiem z napisem "0,00 km" i pomnikiem buta, z twarzami skierowanymi w stronę Nowego Świata na Zachodzie, patrząc na spokojną, niezmierzoną niebieską taflę oceanu, czekamy na zachód słońca. Jest pięknie, ale jednocześnie smutno i melancholijnie, jakoś tak uroczyście. Ocean jest gładki, błękitny, bardzo spokojny, marszczony tylko przez delikatne fale. Czasem ciężko uwierzyć w to, że spełniło się jakieś marzenie. Czyta się tyle o jakimś miejscu, ogląda tyle zdjęć, a potem, gdy osiągnie się upragniony cel, nie wydaje się to rzeczywistością. Bo też całe Camino jest nierzeczywiste jak marzenie.
Po przeczytaniu i mi w głowie zagrał utwór "to już jest koniec" ale są w nim też i pocieszające słowa "... jesteśmy wolni - możemy IŚĆ" :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spotkamy się kiedyś w drodze, a może na końcu świata.
Powodzenia Aleksandro
Jarosław
No to oglądałyśmy ten sam zachód słońca! :D Mam nawet prawie identyczne zdjęcie zachodzącego słońca: http://imageshack.us/photo/my-images/593/p9215902.jpg/ . Pamiętam, że czekając na zachód rozmawiałyśmy przez chwilkę z jedną Polką (ale zupełnie nie pamiętam jak miała na imię, ani jak wyglądała...), może to byłaś Ty? ;)
OdpowiedzUsuńA "pielgrzym na drodze ku Końcowi" to nasz dobry znajomy z Drogi Północnej - Hannes z Niemiec :) Z Santiago do Fisterry przeszedł w 2 dni...
W każdym razie, dzięki za bloga, za to, że podzieliłaś się swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Świetnie mi się go czytało, mam nadzieję, że jeśli jeszcze się kiedyś wybierzesz w drogę, to też to opiszesz. No i czekam ewentualnie na jakiś wpis z podsumowaniem, jeśli zdążysz jeszcze przed wyjazdem ;)
Ojejj, faktycznie zdjęcie prawie identyczne!! Ale zbieg okoliczności, że byłyśmy w ten sam dzień:) niesamowite:) ale to nie ze mną chyba gadałaś bo nie przypomina mi się żebym rozmawiała z kimś tam... tylko z Robertą, tą Włoszką z którą szłam:)
OdpowiedzUsuńA jak z waszym blogiem?:) będziecie kontynuować?
Dziękuję obojgu za czytanie mojego bloga, cieszę się że komuś się spodobało:) i powodzenia w Waszych wędrówkach!!
Aaa, nie wiem jak zdążę z podsumowaniem, ale jeśli chodzi o schroniska, które koniecznie polecam to tak: oczywiście Granon;) poza tym: Villamayor de Monjardin, San Nicolas de Puente Fitero (koniecznie!!!), Tosantos i Manjarin (to z opowieści, sama nie sprawdzałam), o może jeszcze Ventosa:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Co do bloga to nie wiem, mam teraz mało wolnego czasu, ale pewnie kiedyś się za to zabiorę ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w hospitalerowaniu! :D
Mm łzy w oczach ze wzruszenia po wizycie na Twoim blogu. Ja tam nie dotrę mam 64 lata ale zachecę
OdpowiedzUsuńswoją wnuczkę. Jesteś wspaniałym przykładem
że młodzież jest piękna pod każdym względem.
Pozdrawiam i życzę dalszej realizacji planów.
Bożena.GDAŃSK
Dziękuję z całego serca Pani Bożeno za tak wspaniałe słowa :) Oby Pani wnuczka wyruszyła w Drogę i wróciła z równie cudownymi wrażeniami!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsad okregowy rzeszow rozwod
OdpowiedzUsuń