wtorek, 5 lipca 2011

Kulinarnie i refleksyjnie (już prawie u celu!)

15.09.2010
Najważniejszym wydarzeniem dnia była degustacja ośmiornicy po galicyjsku - pulpo a la gallega. Najsłynniejsza "ośmiorniczarnia" (pulpería) na szlaku znajduje się w Melide, tam też udaliśmy się razem z grupką znajomych. Skosztowanie tego przysmaku wiele nas kosztowało - Polacy mają chyba niewielką odporność na wszelkie owoce morza;) a pokrojone macki z przyssawkami na talerzu nie wyglądały zachęcająco. Warto było jednak się przełamać - było naprawdę przepyszne! Do tego białe wino, a na deser oczywiście przepyszna Tarta de Santiago - pyszne migdałowe ciasto, najsłynniejsze w Galicji. Po posiłku żegnamy się z polskimi przyjaciółmi i odłączamy się z Miyae. Albergue w Ribadiso da Baixo jest przyjemne, przytulne, ciche, nad rzeką. Spotykamy tam znów starych znajomych - Denisa, Vicky i Silvię z Włoch, której nie widziałam od León!

16.09.2010
To, co nam się nie podoba to tłok, który zrobił się nagle na Camino na ostatnie 100 km. Mnóstwo ludzi idących jak na zwykłej wycieczce - albo w hałaśliwych grupach, albo nie jak pielgrzymi - bez plecaków, pędzący, nie widzący nic wokół - ani piękna drogi, ani innych ludzi. Brakuje mi atmosfery z pierwszej połowy drogi, ale nawet to nie jest w stanie przyćmić radości i ekscytacji z tego, że... jutro dotrę do Santiago!!! Upragniony cel, spełnione marzenie... Przyniosę św. Jakubowi wszystko to, kim jestem i co czuję. Moje obawy i rozczarowania z początku drogi, słabości i strach, które pokonałam, przemiany, jakich doświadczyłam, obietnicę poprawy życia, pot i trud tych 35 dni wędrówki, łzy i radość, ból i zmęczenie. Przyjdę z dziękczynieniem za każdy dzień drogi, za wszystko czego doświadczyłam na Camino, za każdego spotkanego człowieka. Z dziękczynieniem za cały rok ciężkiej pracy, uwieńczony sukcesem - za dostanie się na wymarzone studia, na wymarzonej uczelni, w wymarzonym mieście. Z nadzieją na piękną przyszłość, cudowne życie pełne spełnionych marzeń i czynionego dobra. Przyniosę Mu w sercu wszystkich ludzi, których kocham, ich plany i marzenia, ich problemy. Wszystkich, których mam gdzieś w podświadomości i odegrali w moim życiu jakąś rolę w danym jego momencie. Ich wszystkich chcę zanieść jutro w sercu św. Jakubowi. Wraz ze wszystkimi moimi i ich prośbami, nadziejami, problemami, przeprosinami, emocjami i uczuciami, dziękczynieniem...

degustowanie... ośmiornicy :)

smakuje naprawdę lepiej niż wygląda!!



Dodatek praktyczny: Dziś kulinarnie z cyklu "Smaki Galicji";) - pyszna Tarta de Santiago jest naprawdę banalna w przygotowaniu! A nieodparcie budzi piękne wspomnienia:) Poniższy przepis sama wypróbowałam (i smak odpowiada temu, który pamiętam z Drogi):
* 25 dag zmielonych migdałów (ja użyłam migdałowych płatków - niektóre jedynie pokruszyłam żeby były wyczuwalne w cieście:))
* 20 dag cukru
* 4 jaja
* skórka otarta z jednej cytryny
* cukier puder do posypania
Żółtka ubić z cukrem i skórką cytrynową. Oddzielnie ubić białka na półsztywno i wymieszać delikatnie obie masy. Do wszystkiego dodać sproszkowane i pokruszone migdały, wszystko delikatnie wymieszać i wlać do okrągłej formy wysmarowanej uprzednio masłem. Piec ok. 30 min. w 180 st. Po ostudzeniu posypać cukrem pudrem (nie zapominając oczywiście o szablonie z Krzyżem św. Jakuba;)). Smacznego!
¡Buen Provecho!

Tarta de Santiago zjedzona na szlaku w Melide

Tarta de Santiago w moim wykonaniu...

... może nie tak ładna, ale równie smaczna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz